O mnie

pomimo_qWitaj na moim blogu! Nazywam się Marcin Szrama. Przyjaciele i znajomi od planszówek wołają mnie „pomimo” i pod tym właśnie pseudonimem piszę o grach. Zanim założyłem Zagramy.net, dobrych osiem lat prowadziłem pierwszy polsko-niemiecki serwis o grach planszowych Spiellust.net. Przez większą część tego czasu jako redaktor naczelny. To był ciekawy okres w moim życiu i hobby, okazja do nawiązania wielu ciekawych znajomości, poznania mnóstwa ciekawych wydawnictw i ich gier.  Tak więc ze Spiellusta przeniosłem na Zagramy.net nie tylko garść moich recenzji, ale przede wszystkim pokaźny bagaż wiedzy i doświadczenia.

Moja przygoda z planszówkami zaczęła się jeszcze w roku 2006. Od rzeczy tak banalnej, jak szukanie bożonarodzeniowych prezentów dla rodziny. Wtedy to właśnie trafiłem na stronę jednego ze sklepów planszówkowych i kupiłem moją pierwszą w życiu grę – „Troję” Krakowskiej Grupy Kreatywnej. Jak się okazało – była to jednocześnie pierwsza z mojej kolekcji gra, w którą nigdy jeszcze nie zagrałem. Po prostu nie zrozumiałem instrukcji, a do głupich przecież nie należę. Na szczęście ta mała porażka mnie nie zniechęciła, a z samymi grami było już potem tylko lepiej.

Garstka tzw. suchych faktów o mnie:

Mieszkam w Nowej Soli, w województwie lubuskim, niedaleko mojego rodzinnego miasta, Zielonej Góry. Do tego ostatniego jeszcze nie tak dawno jeździłem, żeby w ogóle z kimś pograć. W Nowej Soli była planszówkowa pustynia. Kiedyś próbowałem stworzyć koło planszówkowe przy tutejszym domu kultury. Lokalna gazeta specjalnie opublikowała wtedy artykuł o grach z zaproszeniem dla chętnych. Przyszedł tylko redaktor tej gazety. Ot, taki urok małego miasteczka.

Na szczęście to się teraz zmieniło. W domu kultury sami wpadli na pomysł spotkań przy planszówkach. A dyrekcja tutejszego Liceum Ogólnokształcące poprosiła mnie, żebym stworzył i poprowadził w tej szkole klub planszówkowy. I tak oto – z myślą o licealistach, ale też lokalnym środowisku graczy –  powstał Klub Gier Planszowych „Graczyn”, ja zaś oficjalnie, wedle umowy wolontariackiej, mogę się mienić „animatorem gier planszowych”. Chyba można to sobie wpisywać do CV, prawda?

Zawodowo jestem nauczycielem w małej wiejskiej szkole pod Nową Solą. Uczę języka niemieckiego i historii. Nauczycielem jestem upierdliwie wymagającym, więc moi uczniowie kochają mnie tylko wtedy, gdy robię im „luźną” lekcję i zamiast książek pozwalam wyjąć na stoły planszówki. Albo gdy jestem chory i idę na L4. Ale nie, to się raczej nie zdarza. No tak, na spotkaniach Szkolnego Klubu Gier Planszowych „Zagraj” też mnie lubią. Szczególnie, gdy dam im wygrać.

Na co dzień żyję sobie skromnie i spokojnie. Lubię ciszę domowego zakątka. I jakby dla kontrastu – podróże krajoznawcze. Landszafciki, architektura, muzea i takie tam.

Miałem nigdy nie mieć zwierząt, bo bałbym się o moje planszówki. No i się trochę boję, bo w domu zamieszkali Sven i Jon. Dwa szynszyle, które jakby nie kombinować, są gryzoniami. Na razie udało im się obgryźć jedynie szafki w przedpokoju, kilka ścian i zdemolować jakieś słuchawki. W sprawie dostępu do strefy planszówek ustawicznie negocjujemy. Idąc spać trzy razy sprawdzam, czy ich klatka jest dokładnie zamknięta. A poza tym są słodkie.

Poza planszówkami lubię literaturę, ambitną muzykę i dobry film. W żadnej z tych dziedzin nie jestem znawcą. Gdybym był, pewnie przestałyby mnie zajmować. Bo właśnie odkrywanie nowego to jest to, co lubię najbardziej.